poniedziałek, 15 listopada 2010

las-sen


Pod Baranami pokazywali ostatnio przegląd filmów azjatyckich. Nie było tych, które chciałam obejrzeć najbardziej, czyli Sen, Poezję i Wujka jakiegośtam, który cośtam. Ale to się nadrobi w zaciszu domowym, skoro wiatr w oczy.
Zaczęłam od Snu Kim Ki Duka. Kluczem do interpretacji jest zapewne opowiastka o chińskim mędrcu, który zastanawia się czy to jemu śnił się motyl, czy też on jest snem motyla. Samozwańczy guru z filmwebu i innych portali już rzucają błotem w Kim Ki Duka, że zrobił film nielogiczny i nietrzymający się kupy. Głupie dzieci, którym nawet nie chce się zrobić researchu.
Dla kontrastu obejrzeliśmy w ten sam wieczór Boso, ale na rowerze - uczucie skrajnego obrzydzenia na zmianę ze śmiechem.

Jestem fanką Lasu Wolskiego, do którego wybrałam się raz pierwszy dopiero wczoraj. W ogóle nie znam chyba miasta, w którym mieszkam.

Brak komentarzy: