kolejny semestr bedzie masakra. czytam wlasnie od dwoch dni jeden 22 stronnicowy artykul na temat nowej klasyfikacji teori dotyczacych przywodztwa i chce mi sie rzygac. na poziomie indywidualnym psychologia ma dla mnie wiekszy sens. jest mniej abstrakcyjna.
dochodze do wniosku, ze robienie doktoratu przypomina nieco reality show pokroju big brother. kazda praca, jaka oddaje ma wymiar publiczny, kazdy pomysl i projekt jest dyskutowany w kuluarach. cholernie stresujace. wszyscy chca sobie nawzajem zaimponowac. a ja chce jedynie nie byc postrzegana jako najglupsza na roku...i nie narobic wstydu mojemu promo.
moja siostra przyjezdza za dwa tygodnie. znow bede udawala, ze
nie jestem stad, ze tu nie mieszkam i ze wszystko mi jedno. wbrew
pozorom nie jest to moj permanentny stan ducha. w ktoryms momencie cos sie zmienia i zaczyna ci zalezec na tym, co ludzie tu o tobie mysla. przynajmniej niektorzy.
obejrzane: wikingowie
bedzie obejrzane: a most violent year
bedzie przeczytane: ten okropny artykul a potem jeszcze 2 inne w podobnym stylu
nie bedzie oceniane: postepowanie innych ludzi. ale, jak spiewa Marina I'd rather walk alone than play supportive role.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz