Moje weekendy są zazwyczaj za krótkie. W sobotę rano uczę, popołudniu robię zakupy a wieczorem wychodzę. W niedzielę przez większość czasu dochodzę do siebie. Dzisiaj wstałam o 15 odespawszy cały tydzień zarwanych nocy i towarzyską sobotę.
Kiedy wychodzę mogę sobie powiedzieć:dzisiaj chcę tylko wypić kilka piw w irish pubie, może w drodze do domu zahaczyć o jakiś parkiet i wrócić na Salwator o własnych siłach. Nie mogę przewidzieć, że zupełnie niewinna pogadanka z przygodnie poznanym Norwegiem zaowocuje tym, że dostanę kilka godzin później zupełnie jednoznacznego smsa z zaproszeniem do pokoju hotelowego.
Bo nie wszystko zależy ode mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz