Sporządzony plan naprawy o 3.51 w pełnym świetle dnia nie wygląda już na możliwy do zrealizowania.
To może kolejna gorzka refleksja na temat tego łez padołu.
Drugie szanse jako pokrzepiająca idea nie istnieją.
Istnieje chwila, kosmiczny moment dziejowy, od której zależy coś i jeśli zostanie dobrze wykorzystana , coś się wydarzy. Jeśli nie, nigdy nie można do niej wrócić. Wszystkie pionki zdążą się przemieścić na szachownicy, nowe linie frontu zostaną zarysowane i cały wszechświat będzie miał w dupie to, że gdzieś kiedyś coś mogło być, ale nie było.
Przyszło mi to do głowy w sobotę i nie potrafi odejść.
Razem z jeszcze jedną myślą na temat grania według cudzych reguł i udawania kogoś kim nie jestem. Zawsze wychodzi bokiem. Może nie ma po co udawać zrównoważonej, spokojnej i zdystansowanej. Bo to prowadzi tylko do tego, że zaczynam się wstydzić tego, jak chodzę i oddycham.
wtorek, 28 sierpnia 2012
wtorek, 21 sierpnia 2012
killing myself softly
wróciło drżenie, trzęsienie, niepokój.
wróciło też przekonanie o tym, że jestem przeźroczysta, że można bez trudu zobaczyć jaka jestem w środku. robaczywa czyli.
wrócił wstyd przed patrzeniem w cudze oczy nawet w publicznych środkach transportu.
wróciło wszystko prawie.
łącznie ze strachem, że tak już zawsze będzie.
kilka lampek wina powinno załatwić sprawę na dziś. szkoda, że nikt nie daje gwarancji, że to wystarczy na zawsze.
wróciło też przekonanie o tym, że jestem przeźroczysta, że można bez trudu zobaczyć jaka jestem w środku. robaczywa czyli.
wrócił wstyd przed patrzeniem w cudze oczy nawet w publicznych środkach transportu.
wróciło wszystko prawie.
łącznie ze strachem, że tak już zawsze będzie.
kilka lampek wina powinno załatwić sprawę na dziś. szkoda, że nikt nie daje gwarancji, że to wystarczy na zawsze.
środa, 15 sierpnia 2012
nic nowego
ciągle tak samo głupia
stawiając na najmniej odpowiednią, najmniej pewną opcję, kończy się to za każdym razem podobnie
siedzę i zbieram się w sobie,żeby nie dać sobie żałośnie smutnego opisu na fejsbuku
stawiając na najmniej odpowiednią, najmniej pewną opcję, kończy się to za każdym razem podobnie
siedzę i zbieram się w sobie,żeby nie dać sobie żałośnie smutnego opisu na fejsbuku
niedziela, 12 sierpnia 2012
Dbać o siebie. To nie jest takie oczywiste i nie każdy to potrafi. Nie chodzi mi w tym momencie o idealną eyelinerową kreskę ani idealnie wydepilowane nogi. Raczej o to jak przechodzić przez różne sytuacje nie wikłając się po drodze w sieć cudzych wymagań, nie odmawiać sobie niczego przez zwykłe tchórzostwo,ale też nie pchać się w coś, co diabelnie przypomina wcześniejszy schemat.
Musimy o siebie dbać, bo nikt tego kurwa za nas inny nie zrobi.
Wczoraj byłam z wizytą u pana Schindlera.
I jak zwykle przy okazji takich spotkań, cieszę się niezmiernie, że żyję w okresie względnego spokoju w tej części świata.
Musimy o siebie dbać, bo nikt tego kurwa za nas inny nie zrobi.
Wczoraj byłam z wizytą u pana Schindlera.
I jak zwykle przy okazji takich spotkań, cieszę się niezmiernie, że żyję w okresie względnego spokoju w tej części świata.
czwartek, 2 sierpnia 2012
nie zawsze
Taka już moja natura, która lubi mieć ułożone wszystko wszystko w rządku, która w sytuacjach niezbyt jasnych zadręcza się wielością możliwości, próbując nieudolnie przewidzieć każde możliwe zakończenie. Na co mi to?
Zawsze chcemy tego, czego nie możemy mieć.
Ale przecież...
Nie zawsze to, czego chcemy jest tym, czego nam trzeba.
Czy trzeba mi czegoś prawdziwego? A może tylko złudzenia?
Zawsze chcemy tego, czego nie możemy mieć.
Ale przecież...
Nie zawsze to, czego chcemy jest tym, czego nam trzeba.
Czy trzeba mi czegoś prawdziwego? A może tylko złudzenia?
Subskrybuj:
Posty (Atom)