środa, 27 czerwca 2012

I don't have all the time in the world

Tuż przed tym jak obudził mnie dzisiaj rano dźwięk telefonu, śniłam przedziwny sen. Była to osiemnastowieczna zima, patrzyłam na ulicę z okna jakiejś starej kamienicy. Przez ulicę przechodziła wielka niedźwiedzica z młodym. Ktoś mówił mi, że muszę podejść do niej, bardzo bardzo blisko, żeby dowiedzieć się o czym śni. Byłam przerażona.
 Kusi mnie, żeby pobawić się w zinterpretowanie tego błysku podświadomości, tego pudełka z ukrytym dnem. Bo czyż moje imię nie oznacza niedźwiedzicy właśnie? Ale nie. To wina pysznej, acz ciężkostrawnej quesadilli.

Bardzo wiele wzięłam w ciągu ostatnich miesięcy w moje własne dłonie dwie. Tak jakbym wcześniej płynęła promem i przesiadła się nagle na żaglówkę ze zdalnym sterowaniem. Czuję, że jestem już gotowa, żeby działo się coś prawdziwego.


wtorek, 19 czerwca 2012

siła wyobrażeń

jest potężna.

potrafi przeinaczyć wszystko, wywrócić do góry nogami, zakwestionować najoczywistszą prawdę. potrafi też sprawić, że chcę czegoś, co nawet nie istnieje.

wirtualne relacje są niezdrowe i kłamliwe, ale łatwe i pociągające. wiedziałam o tym już wcześniej.

faceci to idioci.

środa, 13 czerwca 2012

call me boring

widziałam na własne oczy korporacyjne pranie mózgu.
"każdy z pracowników naszej firmy może sam zdecydować czy chce awansować i być jeszcze lepszym ogniwem tego łańcucha pokarmowego czy nie, ergo jest wolny."
moje oczy robiły się coraz większe i większe.

czasami, kiedy zrezygnowana wracam do domu o 2 w nocy, włączam sobie strony linii lotniczych i sprawdzam ile kosztują tanie loty, siedzę za długo przed kompem, pocieszam się trochę, słyszę wstające za oknem ptaki i to jest dla mnie sygnał, że czas już spać.

planuję te następne miesiące jak jakiś blitzkrieg, oby nie okazała się to raczej wojna stuletnia.



sobota, 2 czerwca 2012

what would life be without a few mistakes

dziwnie w związku z moją nową pracą. niektórzy są podekscytowani, gratulują mi. inni pytają od razu ile sobie daję czasu i czy sądzę, że ja to w ogóle wytrzymam? jeszcze inni mówią, że mi współczują. a ja jeszcze nie wiem. niektóre elementy wydają się fascynujące, ale chyba dopiero czas pokażę czy ja się w ogóle do tego nadaję. mam pewne obawy związane z tym, że całe życie robię raczej coś na oko i mniej więcej. natomiast teraz jest jakaś zasada, jakiś algorytm.


czytam, ale czesciej tylko nosze w torebce: fantastyczna "Ameksyka" z wyd Czarne
jem: o dziwnych poznych porach zle rzeczy, ale okres ochronny sie skonczyl
ucze sie: klikania w odpowiednie miejsca
zasypiam: za pozno
slucham: Etta James - At Last i przypadkowo napotkany koncert w synagodze