poniedziałek, 19 lipca 2010



Gab kontynuować będzie tradycję i od października, jako kolejna z rodziny, przestąpi progi Paderevianum. Oficjalnie gratulujemy.
Powoli przyzwyczajam się do zasypiania z pustym żołądkiem, moja "dieta" trwa. Zmiana nawyków żywieniowych nie przychodzi łatwo, ale jednak dokonuje się. Staje się również faktem to, że siłą rzeczy poszerzam moje umiejętności kulinarne. Ostatnio w menu: pulpeciki w rosołku warzywnym (zdrobnienia, zdrobnienia).
Z cyklu filmy za 6 zł: Przyjeżdża orkiestra i Serafina. Oba bardzo przyzwoite.
Idąc tym tropem, piosenka ubiegłego tygodnia: Boney M - Sunny.

Póki co męczymy Kraków.

niedziela, 11 lipca 2010

plusy i minusy



Teoretycznie mam się bronić popojutrze, ale szczerze w to wątpię. Wysiłek nadludzki na ostatniej prostej chyba na nic się nie zdał, ale pocieszam się, że przynajmniej pojadę sobie gdzieś z Krakowa i odpocznę.

Jestem na diecie. Serio, i mam nadzieję wytrzymać i może to nie jest nawet najgorsza strona diety (owo wodzenie na pokuszenie) ile to, że trzeba się nauczyć gotowania nowych potraw, które są umieszczone w jadłospisach i trzeba szukać produktów dotąd mi nieznanych i niejadanych (por, fuu).

Na osłodę oglądnęłam Skins (wszystkie sezony w 2 dni). Polecam. Taki brytyjski serial o nastolatkach tłumiących swój weltszmerc i problemy rodzinne za pomocą alkoholu, seksu i narkotyków, ale przy tym bardzo zabawny i wciągający. Poza tym, krakowskie kina rzucają perły przed wieprze (a czasem na odwrót) i bilety na letnie seanse potaniały o ponad połowę. Dobra okazja, żeby nadrobić zaległości albo obejrzeć w kinie coś na co szkoda mi było kasy wcześniej. Euforia i Sherlock Holmes zaliczone, a to dopiero początek.