czasami wspominam czasy kiedy go nie bylo i moglam decydowac sama o sobie. spac albo nie spac do 10. wychodzic z psem na spacery o dowolnej dlugosci.
prawie tego nie pamietam. odlegle wspomnienia.
fakt, ze ten stan nigdy juz nie powroci, jest troche przerazajacy. jak i to, ze jesli powroci, pewnie bede tak stara, ze i tak sama z siebie bede budzic sie o swicie.
moja rzeczywistosc to codzienny planning na przezycie. praca stala sie przywilejem. dluga kapiel wieczorna rowniez. jesli nie zawalcze o to, zeby te punkty znalazly sie w grafiku, nie beda zrealizowane. czas rozplywa sie miedzy jednym karmieniem a drugim. jedna pieluszka a druga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz