
Sądzę, że można by położyć się na łóżku i umrzeć, po prostu bardzo tego chcąc. Chyba brakuje mi zatem silnej woli.
Męczy mnie budzenie się. Męczy mnie myślenie.
To ja wyrabiam 20 wejść dziennie na tego głupiego bloga. Wchodziłabym rzadziej, ale nie mam niestety bloga w formie papierowej.
Ciężko jest mi ze świadomością, że tam, w innym polskim mieście (na północy) żyje i oddycha lepsza wersja mnie. Odpowiedniejsza dla mojego chłopaka, moich znajomych, mojej rodziny. Odpowiedniejsza jest pewnie całkowicie.
Schnę.
Lubię obserwować jak gołębie kulą się z zimna na balkonie na przeciwko. Jak pies piętro niżej patrzy na przelatujące chmury. Jak staruszka z kamienicy obok karmi koty, który gromadzą się na jej parapecie. Jest jeszcze ta, która wygląda jak ja, ale nie jest mną.
Dzisiaj były 4 śnieżyce pod rząd. Patrzyłam na niebo, zmożona bólem, i czułam się jak w takiej kuli wypełnionej wodą, którą ktoś potrząsnął.