dwa sniezne dni tej zimy. nigdy nie widzialam takiej radosci na ulicach w naszym miescie.
czasem cos potrafie, ale dlaczego ciagle musze sobie cos udowadniac i nigdy nie jest mi dosc?
czuje sie jak oszust, jak czlowiek ktory za dlugo udawal i teraz musi trwac w klamstwie.
to tylko kwestia czasu az mnie zdemaskuja i wszystko strace.
nic nie umiem, nic nie potrafie.
nie mam zadnych zdolnosci.
nie mam zadnych osiagniec.
nie potrafie nic sama zrobic.
jestem czlowiekiem-porazka
jesli chcesz wiedziec co jest nie tak, to nigdy nie jest jeden powod.
to sa warstwy
to jest jeden codzienny bezdet, ktory przykrywa cala mase przykrych nierozwiazanych kwestii sprzed lat, z prehistorii
bo problemy sa jak bumerang. dopadna cie w koncu.
jestem tez osoba, ktora nie umie usiasc i sie ucieszyc. czasami mam momenty zdumienia nad tym jak sie poukladalo, chociaz jeszcze chwile temu nie wygladalo jakby sie kiedykolwiek mialo poukladac.
ale to jest wlasnie to - zdumienie. nigdy satysfakcja ani samozadowolenie.
jedziemy do brazylii za dwa tygodnie. nie ciesze sie. martwie o kwestie logistyczne i o to, ze wygladam jak wampir, ktory jadl rzepe przez ostatnie 100 lat.
ciekawe czy mam depresje.
i chociaz czasami ogarnia mnie niemoc, nie wyobrazam sobie, ze go z nami nie ma.
chowaja sie w skrzynkach mejlowych. musialam na nie spojrzec. i wzdrygnelam sie.
wstyd ma dluga date waznosci.
poznalam zupelnie nowa barcelone, ktora nie miala nic wspolnego z miastem sprzed 11 lat. polecam powrot do miejsc, w ktorych bylo sie po raz pierwszy z zerowym budzetem. tylko pogoda nadal wstretna.
wojna i epidemia. co jeszcze?
Cos mi sie kojarzy, ze z jakichs wzgledow 21 marca byl kiedys dla mnie wazna data. Nie pamietam dlaczego. A moze 21 wrzesnia? Jak dobrze, ze zapominam, ze mam miejsce na inne daty, nowe miejsca, nowe slowa.
Pandemia nie byla czasem straconym. Wyszlam za maz, przeprowadzilam sie do nowego kraju, dostalam prace, nauczylam sie nowego jezyka, wykladalam juz 4 rozne przedmioty w 5 roznych grupach. Nauczylam sie od nowa wiecej gotowac oraz dowiedzialam sie, ze moje cialo zmienia sie, wiec moje nawyki tez musza. Nie wiem czy lepiej kontroluje stres, ale na pewno poznalam nowe sposoby na to, zeby spokojniej spac i zajmowac sie czyms pozytecznym zamiast spedzac czas na zamartwianiu sie.
Mieszkam teraz w malym miescie i ciesze sie, kiedy rano z kuchennego okna widze wiewiorki i dziecioly. Mam frajde kiedy powiem cos po francusku i ludzie mnie rozumieja. Chce zeby mi sie tutaj udalo, nie mysle o ucieczce gdzie indziej i jak najszybciej.
Po raz kolejny sprawdza sie, ze nie wiemy nic o sobie dopoki nie znajdziemy sie w danej sytuacji a proby przewidzenia tego jak bedziemy sie czuc, sa prawie zawsze chybione.